14.04. 17.00 godz
Wtorek
Od rana pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy swoje i synka i wynosiłam do auta...
Pozmywałam po śniadaniu, dałam karmę kurom... Jak gdyby nigdy nic...
Koło 11.00 kazałam zebrać synkowi wszystkie zabawki jakie chce, bo wiedział,ze mieliśmy jechać do mojej mamy...ale myślał, że na chwilę...
Znajomość z Darkiem dobiegła końca.
Tylko Roberto trwa przy mnie...
Zatem koło południa zajechałam do mamy i powiedziałam, że mam rzeczy w bagażniku i nie wyobrażam sobie powrotu...
Mama powiedziała, że dom zawsze stoi otworem, jest gdzie spać... I do jedzenia się coś znajdzie...
Byłam w banku pobrać pieniądze z mojego konta na moje i synka życie. W domu miałam schowane 200 zł. Też zabrałam.
Po powrocie z miasta rozmawiałam z synkiem,że zostajemy u babci na wakacje... Miał łezki w oczkach, ale wytłumaczyłam, że mam przytulanki i ubranka i będziemy razem...
Także sama się dziwię, że się spakowałam i wyjechałam do Mamy.... W sumie to była ucieczka.
Może gdyby nie wsparcie Roberto...
Spodziewałam się telefonu, a Adam zajechał napity i agresywny po pracy..Pewnie teściowa go zaalarmowała, że nie wróciłam do tej pory...