25.04. Niedziela
Byłam z Mamą w Kościele.
Marcin też przyjechał.
Wróciliśmy z Kościoła to spakowałam sobie kilka rzeczy i pojechałam spędzić dzionek z Marcinem.
Wczoraj pomagał przy wymianie i w zrobieniu kolosalny chce zakupów, więc ta niedziela jest dla Nas i spędzamy ją w domu.
Wczoraj zrobiliśmy zakupy na dzisiejszy obiad, więc wszystko ogarnięte.
Najpierw była kawa, później zaczęliśmy robić obiad.
Był ryż z sosem słodko-kwaśnym z mięskiem.
Marcinowi smakowało.
On zmywał po obiedzie.
Później oglądaliśmy tv i w sumie koło 14 leżeliśmy najedzeni i do godz 16... Marcin przez moje pieszczoty ssczytował dwa razy..
Później już nie liczyłam na nic, a chwilę przed moim odjazdem był znowu zwarty i gotowy hehe...
Co młody ogier, to młody 😂
Ja także miałam satysfakcję ze spotkania...
Całował mnie od stóp...
Był taki czuły i delikatny, rozkoszował się mną i chwilą...
Teraz dopiero mam satysfakcję ze zbliżeń i wiem co, to namiętność...
W małżeństwie tego brakowało...
Odebrałam synka, byłam ogromnie zaskoczona, bo Adam wyprawił Mu u siebie urodziny, ale pieniądze zatrzymali tam i ubrania...
Paranoja!
Jakieś dwa tygodnie wcześniej malował kuchnię, nie dowiary... Po dziewięciu latach...