29.04. 16.30 godz.
Środa
Miałam sen,że Adam miał rację, że byłam biedna i ciężko sobie radziłam...
Czułam się beznadziejnie...
Oczywiście napisałam do Roberto, że nie musi się ze mną zadawać,że mógł trafić na kogoś normalnego na tym czacie... Że może się wycofać z tej znajomości...
Przyjaciel cierpliwie wszystko znosi, cierpliwie tłumaczy... I podkreśla, że będzie trwał przy mnie...
Od rana dzwoni teściowa...
Adam zadzwonił powiedzieć, że na urodziny synka dotrze w niedzielę i oczywiście dodał, że psychicznie sobie nie radzi i coś sobie zrobi...
Rozbił mnie tymi słowami...
Robiliśmy gofry z synkiem.
Jestem już po rozmowie z Panią Psycholog...
Wylałam morze łez...
Oczyściłam się ze złych emocji...
Pani podkreślała, że jestem wartościowa,że jestem silna, że podziwia, że tyle lat znosiłam takie upokorzenia...
Ufff jedna rozmowa za mną... Następna za tydzień...
Dziwnie się czuję... Ale chyba lepiej...