• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Terapia Jowity

Jowita jest kobietą, która zmaga się z nałogiem alkocholowym męża, jest u kresu sił, nie ma poczucia własnej wartości i na tym etapie swojego życia poznaje faceta... Idealnego...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
24 25 26 27 28 29 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2025
  • Marzec 2023
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020

Najnowsze wpisy, strona 90

< 1 2 ... 89 90 91 >

Rozdział 5

Roberto jest taki wyrozumiały i cierpliwy... Prosi o rozmowę telefoniczną po paru dniach znajomości. Nie jestem gotowa, boję się, w końcu to obcy człowiek...

Wie, że moja mama od ponad roku jest chora na raka, że tatę straciłam.  Pociesza, wspiera i odpowiada nawet na śmieszne pytania... 

Niby taka osoba jak ja usłyszy coś miłego lub jakąś pochwałę, ale to wypiera... No bo jak ktoś taki nic nie warty może być sympatyczny lub coś znaczyć dla obcego człowieka...?

Adam od jakiegoś czasu pracuje, bo samej ciężko mi utrzymywać dom. Teściowa chciała,aby poszedł do pracy, bo za dużo pije. Przychodzi z pracy to pierwsze co, to piwo. Może iść na podwórko i zawsze zahaczy o garaż, bo tam zrobił sobie melinę. Pełno butelek pustych wszędzie pochowanych,a pełne nawet w bagażniku auta. Kiedyś próbowałam go pilnować, chodzić za nim, ale uznałam to bez sensu, gdyż potrafił wstać np.o trzeciej w nocy i iść wypić sobie procenty,a rano przed ósmą jechać do pracy... 

Ktoś mógłby się spytać dlaczego się nie wyprowadziłam, skoro mogłabym zamieszkać z mamą w domu rodzinnym... Chyba dopiero teraz postanowiłam głośno się przyznać do tego co się dzieje w moim życiu i dzięki komuś dostrzegłam, że to nie jest normalne. 

Adam i ja żyjemy obok siebie, płacimy rachunki, robimy zakupy do domu, czasem o czymś porozmawiamy. 

Najgorzej wyglądają niedziele. Ja jadę do kościoła, Adam idzie oprzątać, bo do kościoła nie pojedzie, gdyż trzeba wywalić obornik... Każda wymówka dobra. Gdy wracam z kościoła już albo ledwo siedzi, albo idzie spać nawalony. I tak cała niedziela. Spędzam czas z synkiem, bawimy się i łudzę się, że nic nie zauważy, że moja miłość mu wszystko wynagrodzi. 

25 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 4

Po lodziarni pracowałam dwa tygodnie przy przycinaniu gałązek i sadzeniu ich. To była praca na akord i niewiele opłacalna. Na szczęście poszukiwałam pracy nadal i tak udało mi się zatrudnić w sklepie z odzieżą, zabawkami, butami... Czyli wszystkim. Pracuję juz tutaj 5miesięcy. Z dziewczynami dogaduję się. Nie znają mojej historii, ale czasami pytają co u mnie, bo bywam przygaszona, wycofana. Chociaż w ich oczach jestem pewna siebie, władcza,uparta i dążąca do celu...  

Ci którzy znają prawdę wiedzą, że to maska... Udaję,bo wstyd mi za czyny Adama. Aczkolwiek już dziś wiem, że to nie ja powinnam się wstydzić. 

Pewnego popołudnia siedząc po godzinach w pracy i czekając na dostawę weszłam znowu na stronę czatu. I ta chwila zmieniła wszystko,zapoczątkowała nową erę :-) Był to 31stycznie tego roku piątek.Napisał do mnie mężczyzna,kilka lat starszy,bardzo miły i kulturalny. Napisał, że jest lekarzem onkologiem dziecięcym, więc byłam pełna podziwu i szacunku dla niego. I zadałam pytanie czy podrywa pielęgniarki, że na pewno nie może się od nich odpędzić...?  I odpowiedź,którą napisał no nie powiem zaskoczyła mnie... Nie podrywa, bo jest gejem... Nie czułam zgorszenia raczej zdziwienie, niedowierzanie...  Może zachowałam się nieodpowiednio i nietaktownie, ale zadałam Mu parę pytań,na które to odpisał grzecznie i ze spokojem.  Po krótkiej wymianie korespondencji podałam Roberto adres e-mail. Odpisał tego samego dnia i dowiedziałam się, że mieszka w Hiszpanii. Co jeszcze bardziej mnie wprawiło w osłupienie. 

Dostałam fotografię jak wygląda doktorek i dziewczyny uwierzcie mi, że nie jedna by skakała do nieba hihi

Na początku to była raczej luźną znajomość, takie pisanie, poznawanie się,badanie gruntu na ile moich pytań odpowie... Nie wiedziałam czasami jak coś napisać, spytać, żeby nie urazić Go. Wiele razy chciałam coś napisać w żartach nawet słynne słowo-przystojniaku, ale obawiałam się, że źle mnie zrozumie, że będzie tym skrępowany...  Tak nie wiedziałam jak bezpośrednio zachować się przy geju... 

Roberto poznał moją historię o mężu alkocholiku, o apodyktycznej teściowej, wie, że mam synka... Ale z bólem serca stwierdzam, że z tego bloga dowie się jeszcze więcej... 

Korespondencja nabierała na sile, znosił moje humory, pocieszał, wspierał i tłumaczył spokojnie, że nie muszę tak żyć... Bywała masa wiadomości na poczcie, sama się dziwię, że miał czas i ochotę na tą znajomość... 

25 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 3

Po utracie pracy siedząc w domu dwa tygodnie szukałam jakiegokolwiek zajęcia. Znalazłam pracę w stolarni.Była to ciężka praca przy najróżniejszych halach za drobne pieniądze. Wracałam do domu i płakałam z bólu tak mnie mięśnie bolały. Trzymałam się tej pracy. Ale i tym razem usłyszałam to samo. Redukcja etatów. Jest jedna rzecz, która mi została z tamtej pracy... Serdeczna koleżanka Irenka.

Znowy siedziałam w domu i wpadałam w rozpacz, ale i siłą woli znalazłam pracę w lodziarni.Tak wiem co każdy sobie pomyślał, ale to lodziarnia z lodami włoskimi.  Lubię dzieci więc praca była przyjemna.Zdarzały się jakieś incydenty, ale przeżyłam. Praca tam pochłaniała mnie nawet na 11godz.dziennie plus dojazdy...  Było mi to na rękę, bo dużo zarabiałam, mało widywałam Adama i teściową tylko synka było mi żal...  Było mi ciężko, ale ktoś musiał zarobić na kombajn na żniwa. Żyliśmy obok, ale stałe słyszałam, że to też moje długi.  

Moją ucieczką od realnego życia stał się internet, a w sumie to czat... 

Leżąc obok pijanego faceta dzień dnia czułam bunt i niechęć do niego, ale i też do samej siebie. Będąc na czacie poznałam faceta z którym znalazłam szybko wspólny język. Krzysiek był kierowcą i mieszkał raptem dwie godziny drogi ode mnie... Był fajnym facetem czułym, wrażliwym i wierzącym... Długo ze sobą korespondowaliśmy. Z początku nie mówiłam mu o swoim życiu. Zdrabniał moje imię, pisał wierszyki to było słodkie... Zbliżyliśmy się do siebie bardzo, mimo, że to tylko korespondencja. Byliśmy bratnimi duszami. I w momencie, w którym Krzysiek wypełniał moje myśli postanowił zniknąć na kilka miesięcy tłumacząc, że za bardzo się zbliżyliśmy, a on nie jest ani przystojny ani odpowiedni dla mnie. Widział moje zdjęcie,ale nie chciał wysłać swojego. Miał niską samoocenę, nawet wykształcenie miałam wyższe od niego. I to wszystko razem spowodowało, że się wycofał. 

Po kilku miesiącach sam się odezwał. Znowu masa wiadomości, wszystko odżyło... Nie chciałam go oszukiwać i dlatego wyznała mu prawdę o moim związku oraz że mam synka. Przyjął to wszystko ze spokojem i troską o mnie. Było jeszcze goręcej między nami. Oboje myśleliśmy o spotkaniu, nasze uczucia płonęły żarem... Ale Krzysiek jak to Krzysiek uznał, że ostatecznie nie chce być ciężarem, że nie chce mieszać w moim życiu, że pękłoby mu serce gdybym była rozczarowana nim, że zasługuję na kogoś wspaniałego, a on za takiego się nie uważa...  I tak mija już pięć miesięcy jego milczenia...  Czasami nadal o nim myślę i czuję sympatię... Życzę mu jak najlepiej. 

Praca w lodziarni się skończyła i znajomość z Krzyśkiem także... 

25 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 2

Jeszcze będąc w ciąży pamiętam jak prowadziłam całkiem pijanego Adama z podwórka... Modliłam się, aby mnie nie przewrócił...

 Michałek zdrowo się chował, tylko często budził się w nocy, co pół godziny lub co godzinę i tak kilka miesięcy. Byłam niewyspana, rozdrażniona, gdzie usiadłam zasypiałam. Byłam z tym wszystkim sama... Raz poprosiłam Adama, aby mi przyniósł wodę do mleka dla małego w nocy, to zrobił mi awanturę,że on musi się wyspać, bo przecież pracuje na gospodarstwie... To zacisnęłam zęby i radziłam sobie sama. 

Adam zaczął coraz więcej pić, taczał się na nogach,raz wpadł w kojec dla małego i go połamał, innym razem leżał na podłodze, bo nie był w stanie wgramolić się na łóżko...Ale to i tak moją wina cały czas to słyszałam.

Nie jestem rozrzutną osobą, a i tak ciągle słyszałam od teściowej,że za dużo wydaję... Raczej Adam z lekką ręką wydawał pieniądze, których i tak mało było i kredyt goni kredyt. Na gospodarstwie jest ten minus, że w jednym miesiącu masz 3500złotych dochodu,a następny dochód ze sprzedaży trzody przewidziany za trzy, cztery miesiące. Dlatego popadaliśmy w długi... 

Gdy synek miał trzy latka dostałam nakaz pójścia do pracy, bo Adam pracował na gospodarstwie, a ja tylko siedzę w domu i wydaję pieniądze. Może i dobrze, bo już ciężko mi było wytrzymać z teściową,ale żal mi było maluszka... 

Więc zaczęłam pracę w jednym sklepie, później w drugim i po roku dostałam się do większego spożywczo-przemysłowego. Tam pracowałam rok, niestety redukcja etatów, ale tam poznałam Paulinę do dziś moją wspaniałą przyjaciółkę. Trochę minęło czasu zanim jej zaufałam i się otworzyłam. 

25 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 1

Chciałabym zadedykować ten blog osobie, która pojawiła się w moim życiu niedawno, a tyle wniosła...Jest w każdej sytuacji za mną, znosi moje humorki, jest mi bardzo bliska i dodała mi wiary,której mi brakowało... Dla Przyjaciela Roberto, mojego przystojniaka... ( udusi mnie jak to przeczyta hihi)

 

Poznajcie moją historię.

 Dlaczego terapia spytacie? Otóż jestem osobą raczej skrytà i niepewną siebie, wstydzę się problemu,z którym się zmagam, jestem wycofana z życia... Ale dość tej psychologii...

Jestem Jowita. Mam 32 lata i jestem mężatką, chociaż już dawno nie używam tego słowa, ale od początku... 

Jestem prawie 9lat po ślubie. To nie była jakaś tam wielką miłość...  Miałam 23 lata i myślałam,ze nic lepszego mnie w życiu nie spotka. Jadąc autem do Kościoła jeszcze miałam obawy... Ale w końcu powiedziałam "tak"...

Adam pił na każdej uroczystości rodzinnej, wiedział, że ja nie przepadam, a jemu to było na rękę. 

Pochodzę z małej miejscowości na północy Polski. Mam dwoje rodzeństwa i jestem najstarsza. Oboje rodzice pracowali. Więc to ja opiekowałam się rodzeństwem. Mój Tata oraz moi dziadkowie mieli słabość do alkoholu.Moje babcie miały piekło w domu, napatrzyłam się na to od małego, dlatego obiecałam sobie, że nie wdepnę w takie bagno, a jednak... 

Po ślubie zamieszkałam z mężem i z teściami na gospodarstwie.Nie było to nic wielkiego trochę hektarów, dwa stare ciągniki, trochę maszyn, parę byków i szopa pełna trzody chlewnej. Dla nich skarb życiowy i ojcowizna... A ojcowizna to świętość nawet gdy nie przynosi zysków, ale to dalsza historia... 

Mieszkanie na jednej kuchni nie było łatwe... A to nie dobre ugotowałam, a to za bardzo doprawione, chce im na zdrowiu zaszkodzić, a to za wymyślne... W końcu po pół roku teście zamieszkali w przybudówce połączonej z" naszym " domem. Cieszyłam się na wybór farb,firanek lub sprzętów do kuchni,ale dla teściowej stale było źle... Farby za ciemne, firanki odsłaniają część okna, sprzęty srebrne gorzej się brudzą... Mieszała się we wszystko i ma to do dziś...

Nie ukrywam, że odróżnienie ziaren przy śrutowaniu sprawiało mi problem, a i tak ciągle byłam krytykowana,ale do wywalania obornika to już byłam dobra...  Może nie przepadałam za zwierzętami, ale te ciągle krytykowanie mnie zniechęcało mnie. Nie miałam wsparcia w Adamie, bo nie chciał się mieszać, ale dziś wiem, że to zwykła ciapa... 

Po dwóch latach małżeństwa zaszłam w ciążę.Czas najwyższy uslyszalam. Nadal oprzątałam i pomagałam, bo przecież ciąża to nie choroba... A teściowa to buraki wyrywała w ciąży... I w ósmym tygodniu na wizycie kontrolnej usłyszałam,że dziecko nie rozwija się poprawnie i dostałam skierowanie do szpitala. Następnego listopadowego ranka koło godziny 5 straciłam dzieciątko.  Bardzo to przeżyłam, dużo płakałam, czułam pustkę. Dużo dało mi wsparcie przyjaciółki z gimnazjum, która rok szybciej wyszła za mąż, a poroniła w podobnym czasie jak ja. Kochana Hanusia. Nadchodzące święta jeszcze bardziej mnie przygnębiały. Co roku od tamtego wydarzenia na choince wieszam figurkę Aniołka z myślą o moim dzieciątku... 

Bałam się kolejny raz zajść w ciążę, ale po niespełna uroku udało się. Czułam radość oraz lęk. Synek urodził się zdrowy i po terminie. 

24 marca 2020   Dodaj komentarz
Terapia Jowity  
< 1 2 ... 89 90 91 >
Julitapl | Blogi