• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Terapia Jowity

Jowita jest kobietą, która zmaga się z nałogiem alkocholowym męża, jest u kresu sił, nie ma poczucia własnej wartości i na tym etapie swojego życia poznaje faceta... Idealnego...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
24 25 26 27 28 29 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2025
  • Marzec 2023
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020

Najnowsze wpisy, strona 89

< 1 2 ... 88 89 90 91 >

Rozdział 10

2 marzec Jak to Roberto mówi, gdy jestem sama to jestem spokojna i wesoła... 

Wieczorem wszystko się zmieniło... Znowu Adam na rauszu,znowu kłótnia... 

Przyjaciel pocieszał, ale w końcu spytał czy mam swój honor i dlaczego daję się tak traktować...?  Napisał, że jestem wartościowa i zasługuję na coś lepszego... 

Po całej tej kumulacji wrażeń, postanowiłam, że nie mogę pisać i się żalić,skoro sama nic nie robię ze swoim życiem... 

Postanowiłam,że zakończę znajomość z Roberto. Wiem, że się martwi o mnie, a to "Syzyfowa praca" On próbuje mnie pocieszać i wyciągnąć z tego, a ja jak ten kamień jestem... I tak ląduje na dnie.  

Napisałam wiadomość, że dziękuję Mu za wszystko,że jestem Mu wdzięczna, że boję się, że bardziej się do Niego przywiążę i że będzie lepiej gdy się pożegnamy. Poznanie takiego Przyjaciela to był skarb. 

Pisząc wiadomość miałam łzy w oczach,ale gdy ją wysłałam rozryczałam się w kuchni... Wiedziałam, że czuję się źle, ale myślałam o Robercie, który stale musi wysłuchiwać mojego złego samopoczucia. To była trudna decyzja i bolesna...

Odpisał,że nie mam się ważyć kończyć znajomości, że się nie zgadza...  Wtedy wiedziałam, że Go ranię, ale postanowiłam już nie pisać. Chwilę później przyszła kolejna wiadomość. Roberto się zdenerwował. Chyba pierwszy raz...  Nie mogę się wycofywać i unikać ludzi, którzy chcą mi pomóc, że zrobiłby porządek z tym wszystkim, a zwłaszcza z Adamem...  

Sama nie wiem kiedy zasnęłam, zapłakana i smutna padłam na łóżko... 

Następny poranek też nie należał do łatwych... Odprowadziłam synka do szkoły, sprzątałam, robiłam obiad, ale myślami byłam zupełnie gdzieś indziej... Spoglądałam na telefon... Milczał... Czyli jednak sobie pomyślałam, to koniec znajomości...

Koło 9.30 przyszedł SMS. Wiedział, że będę sama,więc napisał bezpośrednio na telefon. Pierwsze zdanie jakie przeczytałam zapamiętałam do dziś... Zawiodłam Go... Rozpłakałam się... Ale czytałam dalej. Był smutny, pełny żalu... Prosił o wyjaśnienia. Chciałam odpisać, zaczęłam coś wystukiwać, ale  w końcu postanowiłam się trzymać postanowienia...  Nic nie odpisałam. Ogarnęłam się w końcu i pojechałam do pracy, ale tam też nie było lepiej. Wmawiałam sobie, że szybko zapomni i wymarze mnie z pamięci, w końcu po co komu taka internetowa znajomość... Ale z drugiej strony myślałam, że skoro nic nie pisze to nie była "Nasza przyjaźń". Nie walczył o kontakt,czyli nie byłam tyle warta jak zapewniał...  

Następny dzień jakoś przeżyłam, chociaż cały czas myślałam. Twardo trzymałam się swojego postanowienia. Telefon też milczał więc utwierdziłam się w przekonaniu, że szybko zapomniał i po sprawie. Teraz tylko przestać mieć wyrzuty sumienia i poprawić sobie nastrój...

Dzwoniła Paulina,po pracy chce mnie zabrać na zakupy. Chciałam to przełożyć,ale się uparła... Więc zabraliśmy synka i wybrałyśmy się razem na mały shopping :-) Przy Niej odżyłam, zapomniałam... Zaprosiłam Ją do mnie na piwko "0" i kolację.  Adam poszedł się położyć, więc miałyśmy spokój. Pośmiałam się,trochę pogadałyśmy.

Przyznałam się, że odcięłam się od Roberto... No i usłyszałam kazanie... Prosiła, abym to odwołała, że powinnam chociaż z Nim porozmawiać. Niestety,ale wiem, że miała rację.

 Gdy już zapomniałam o sprawie przyszedł SMS z numeru Roberto. Był po angielsku, więc domyślałam się kto mógł go napisać... Partner Roberto. Przeczytałam i zaniemówiłam...ze łzami w oczach. Nie było przekleństwa,chociaż spodziewałam się tego po Rubenie, ale i tak dobitnie mi wytłumaczył co o mnie myśli i jak się czuje Roberto. Wiedząc, że tak Go skrzywdziłam wogóle nie zamierzałam odpowiadać na wiadomość.  Paulina zaniepokojona całą sytuacją pytała co się dzieje i przeczytała wiadomość. Przytuliła mnie i nic nie powiedziała.  Kiedy doszłam do siebie odprowadziłam Ją do auta,powiedziała co myślała i się pożegnałyśmy. 

 

26 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 9

26luty środa popielcowa. Synka boli uszko, leży, wlałam mu kropelki. Został z teściową. Pojechałam do kościoła i później prosto do pracy.Nie odzywałam się do Roberto. Gdy nie wiem co napisać lub gdy mam Go okłamać wolę milczeć.

 Wieczorem mały miał coraz wyższą gorączkę siedziałam z nim, robiłam okłady.Adam nawalony poszedł spać, oczywiście jaśnie pan ma wszystko w d... Siedziałam i myślałam, że właśnie odbywa się tam gdzieś Msza w mojej intencji... Oczywiście Przyjaciel zamówił w mojej i synka intencji... To, co wtedy czułam, żadne słowa nie wyrażą mojej wdzięczności dla Niego... 

Gorączka nie chce spaść, zmartwiona napisałam do Roberto, też polecał okłady. Czuwałam przy synku,ale gorączka ciałka wzrosła do 39. Napisałam do Przyjaciela, że jadę do szpitala i odezwę się później. Obiecał się pomodlić. 

Nie dość, że martwiłam się o dziecko to jeszcze byłam rozżalona,że jestem ze wszystkim sama. Chociaż gdzieś tam na końcu świata był ktoś do mnie życzliwie nastawiony... 

Obudziłam koło 22 Adama, że jadę z małym do szpitala, to oczywiście zły, bo wyspać mu się nie daję...  Ubrałam synka i wyszliśmy do auta. Jakby mało mi było stresu to Ten wgramolił się za kierownicę i chciał prowadzić! Pokłóciłam się z nim. Powiedziałam, że nie wsiadamy. Chciałam jechać drugim autem. W końcu się nawyzywał, naprzeklinał, że nie musi jechać i takie tam...  Ale się przesiadł.  W ambulatorium przepisali nam antybiotyk i syropki. W końcu koło 23.30 byliśmy w domu. Podałam synkowi antybiotyk i syrop i zasnął. Czuwałam całą noc. 

Napisałam do Roberto i byłam mile zaskoczona, odpisał niemal natychmiast. Czekał i się martwił.  Moje serducho w tym dniu całkowicie zrozumiało, że to Przyjaciel ponad wszystko. To była jedyna miła rzecz w tym dniu... 

26 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 8

Moja jedna z wiadomości do Roberto gdy Adam pijany wyzywał o wszystko... Wysłuchał,poświęcił czas,uspokoił mnie...

Wiesz zawsze uważałam, że coś musiało się dziać... Żeby były następstwa, że poznanie nowych ludzi, to nie przypadek, że każda znajomość wpływa na Nasze życie...że nie ma przypadków... Że z jakiegoś powodu się poznaliśmy... Że może już tak mi ciężko i emocjonalnie źle..że ktoś musi mnie utrzymać na nogach, jak słabego, upadającego człowieka..  
Może to niewiele znaczy, ale dziękuję za każdą chwilę z Tobą, za sms,za wiadomość... W tym całym bagnie jesteś iskierką nadzieii.

Wiem, że Przyjaciel nie lubi pochwał i słowa uznania nie są dla niego, ale żadne słowa nie są w stanie go docenić.

Tak od jakiegoś czasu uważam go za przyjaciela. Jest że mną w każdej sytuacji i nie zostawia mnie samej z problemem. Czyż nie tego oczekujemy od przyjaciół? 

Moja znajomość z homoseksualistą była całkowitą tajemnicą,ale z czasem oprócz siostry dowiedziała się także przyjaciółka, a nawet mama. Nie wstydzę się Roberto.Wiem,że nikomu więcej nie mogę powiedzieć,bo miałabym piekło w domu i była wyklęta.Przecież to "chora i nienormalna " osoba. Oczywiście gdy powiedziałam Roberto, że przyznałam się do znajomości z nim, to pierwsze o czym pomyślał to czy nie będę miała przykrości i problemów z tego powodu... Najpierw inni, a później on... Mimo tak wielu przykrości, które go w życiu spotkały jest dobry dla ludzi. I mógłby zawstydzić nie jedną dewotkę.Jest człowiekiem wierzącym,ale przejmuje się losem innych. 

Czasami mam wrażenie, że jestem sama ze wszystkim... Kolejna niedziela samotnie w kościele, spowiedź, bo chcę być bliżej Boga, a tam zdanie "dźwigaj swój Krzyż"... No dobra, moje "małżeństwo " do łatwych nie należy, psychicznie jest mi coraz ciężej, źle mi z tym wiecznym chlaniem i obelgami,a tu zero zrozumienia, zero wsparcia od księdza... To było przykre. 

25 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 7

Kolejna rozmowa telefoniczna odbyła się u siostry Janki, gdzie byłam z synkiem na obiedzie. To była niedziela 16lutego. Roberto chyba jest o mnie spokojniejszy gdy Adama nie ma w pobliżu... Rozmawiamy niemal codziennie,albo przed pracą,albo chociaż parę minut po pracy. 

Rozmowy z nim dużo mi dają. Mogę czuć się do bani, nie mieć ochoty na nic, a wystarczy rozmowa z moim Ciachem,jak to ostatnio żartuję i do pracy jadę odwalona jak gwiazda filmowa na czerwonym dywanie :-) Nawet dziewczyny to zauważyły, że ostatnio wyładniałam hihi

Przy takim przystojniaku można mieć kompleksy,bo nawet jak Roberto sprząta to wygląda jak milion dolców, dlatego nie mogę być gorsza.

Z moich obserwacji wynika, że myśli o wszystkich tylko nie o sobie...Nie lubi mówić o tym co czuje,ani co Go trapi. 

Owszem pobyt w kraju przeżył, ale nie było Mu łatwo. Ludzie nie ułatwili mu tego. Rozmawiałam z nim i wiem, że było mu ciężko chociaż się do tego nie przyznawał. Całym sercem byłam z nim. Wiem, że ma innego przyjaciela bliższego i cieszyłam się, że nie jest sam wśród bliskich, a jednak tak obcych ludzi. 

Uzgodniłam z nim, że proszę o paczkę z Hiszpanii, parę muszelek i pocztówkę.Zgodził się. Dla mnie to wielka radość, coś nie wyobrażalnego...inny świat. 

25 marca 2020   Dodaj komentarz

Rozdział 6

Od początku  znajomości z Roberto minął tydzień. To już nawet kilkanaście wiadomości dziennie. Pisaliśmy sporo.

Popołudniu kiedy wrócił Adam, znowu to samo... Mieliśmy sprzeczkę.

 Na pytania Roberto nie odpisywałam, aż do późnego wieczora. Chciałam się zamknąć przed światem. Nie chciałam Go oszukiwać,dlatego postanowiłam milczeć... Wieczorem napisałam tylko krótką wiadomość i to było zaskakujące, że odpowiedź przyszła niemal natychmiast... Czekał na wieści ode mnie i ...się martwił.  To było takie miłe i niespotykane jednocześnie. Nie musiał o nic pytać, sam wiedział w czym rzecz.

Następnego dnia jechałam do Babci na urodziny, więc uprzedziłam kolegę internetowego,żeby się nie martwił. W niedzielę byłam z synkiem na gościnie sama z dzieckiem,partner wiedział, że jadę do rodziny, ale wolał zostać w domu i się napić. Świetnie się bawiłam. Było wesoło, głośno i śmiesznie..  Zapomniałam o swoich troskach... Do pewnego momentu, koło godziny 16dzwonił Adam z awantura, gdzie jestem,z kim i mam natychmiast wracać do domu. Zbierałam się w pośpiechu, nawet moja mama widziała moją reakcję na telefon Adama. I było jej przykro...  Jechałam do domu pełna złych przeczuć... Dotarłam to leżał już w łóżku w stanie, wiadomo jakim... Zwierzaki pooprzątane,wiec siedziałam z synkiem w domu i się bawiliśmy.

I tak oto 10 lutego nasza znajomość rozwijała się dalej...  Doktorek stracił pacjenta... Gdy mi o tym napisał było ni przykro, żal tego dziecka,ale także tego co czuje Roberto, który się nim zajmował... W takich momentach jestem pełna szacunku i podziwu dla jego pracy, poświęcenia oddania. 

Chcąc Wam przybliżyć tą tajemniczyą postać mojego kumpla powiem, że jest to bardzo wysoki brunet z włosami zaczesanymi do tyłu, z pięknymi zielonkawymi oczami, z pełnymi,zmysłowymi ustami. Jest facetem, który dba o siebie, ciało jak marzenie, wyćwiczony bicepsik...  

Uważam, że jest przystojny i pociągający. Zawsze się śmieję, że po nim nie widać, że jest gejem. Czasami żartuję i mówię mu, że jest taki fantastyczny, a Roberto oczywiście wogóle tak nie uważa, jest skromny i z początku chyba bywał zawstydzony moimi słowami.

Lubię jak rano pisze mi na powitanie parę słów i zdrabnia moje imię...  Zaczynamy razem dzień i kończymy. Tworzy się więź... Jest szczery i prawdziwy. Przysłanie mi jego zdjęcia lub jego partnera nie sprawia mu żadnego problemu. Poznałam już jego plan zajęć, wiem, że kocha zwierzęta, umie i lubi gotować... Ideał ? :-) Otóż nie, rozczaruję Was, nawet skarpetki prasuje hihi

Ma bardzo dużo empatii, ale to nie zawsze w nim mi się podobało, ale to w kolejnych rozdziałach... 

 11luty Roberto jak wiecie mieszka w Hiszpanii, ale wyjechał tam z powodu trudnej sytuacji rodzinnej. Poinformował mnie, że musi przylecieć do kraju. Tylko musi porozmawiać ze swoim partnerem, który ma wybychowy charakterek... Zupełne przeciwieństwa. Znając to, co spotkało kolegę w kraju byłam pełna obaw Jego powrotu. Tak teraz to ja się martwiłam o obcego człowieka, którego nie widziałam na oczy... Polubiłam tego faceta, a wiadomo jak traktują homoseksualistów w Polsce... Przejęłam się jego losem, tym co przeżył i co czuł gdy musiał powrócić do strasznej rzeczywistości... Pisząc z nim zrobiło mi się żal i mimochodem podałam swój numer telefonu...  Czekał cierpliwie aż mu zaufam i sama zechcę podać numer no i stało się.  

Tak oto 12lutego pisaliśmy smsy drugi dzień  i nawet mieliśmy dziś porozmawiać. Grzecznie się zapytał czy chcę i kiedy może zadzwonić. Panikowałam przed i marzyłam o reanimacji od doktorka :-) ale niestety nie była potrzebna.  Nasza pierwsza rozmowa trwała półtorej godziny, głównie to Roberto nadawał, ja słuchałam...  Stres szybko minął i nawet się dogadaliśmy, były także żarty i tak oto kolega przyznał się, że śpi w bokserkach. Później coś się mnie pytał, ale skłamałam, że nic nie pamiętam, bo myślałam tylko o nim w bokserkach hihi (zabijesz mnie Roberto za to)  Podziękował za miłą rozmowę i z uśmiechem na twarzy pojechałam do pracy. Następna rozmowa odbyła się dwa dni później. Była trochę krótsza, ale także sympatyczna.

25 marca 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 88 89 90 91 >
Julitapl | Blogi