Rozdział 4
Po lodziarni pracowałam dwa tygodnie przy przycinaniu gałązek i sadzeniu ich. To była praca na akord i niewiele opłacalna. Na szczęście poszukiwałam pracy nadal i tak udało mi się zatrudnić w sklepie z odzieżą, zabawkami, butami... Czyli wszystkim. Pracuję juz tutaj 5miesięcy. Z dziewczynami dogaduję się. Nie znają mojej historii, ale czasami pytają co u mnie, bo bywam przygaszona, wycofana. Chociaż w ich oczach jestem pewna siebie, władcza,uparta i dążąca do celu...
Ci którzy znają prawdę wiedzą, że to maska... Udaję,bo wstyd mi za czyny Adama. Aczkolwiek już dziś wiem, że to nie ja powinnam się wstydzić.
Pewnego popołudnia siedząc po godzinach w pracy i czekając na dostawę weszłam znowu na stronę czatu. I ta chwila zmieniła wszystko,zapoczątkowała nową erę :-) Był to 31stycznie tego roku piątek.Napisał do mnie mężczyzna,kilka lat starszy,bardzo miły i kulturalny. Napisał, że jest lekarzem onkologiem dziecięcym, więc byłam pełna podziwu i szacunku dla niego. I zadałam pytanie czy podrywa pielęgniarki, że na pewno nie może się od nich odpędzić...? I odpowiedź,którą napisał no nie powiem zaskoczyła mnie... Nie podrywa, bo jest gejem... Nie czułam zgorszenia raczej zdziwienie, niedowierzanie... Może zachowałam się nieodpowiednio i nietaktownie, ale zadałam Mu parę pytań,na które to odpisał grzecznie i ze spokojem. Po krótkiej wymianie korespondencji podałam Roberto adres e-mail. Odpisał tego samego dnia i dowiedziałam się, że mieszka w Hiszpanii. Co jeszcze bardziej mnie wprawiło w osłupienie.
Dostałam fotografię jak wygląda doktorek i dziewczyny uwierzcie mi, że nie jedna by skakała do nieba hihi
Na początku to była raczej luźną znajomość, takie pisanie, poznawanie się,badanie gruntu na ile moich pytań odpowie... Nie wiedziałam czasami jak coś napisać, spytać, żeby nie urazić Go. Wiele razy chciałam coś napisać w żartach nawet słynne słowo-przystojniaku, ale obawiałam się, że źle mnie zrozumie, że będzie tym skrępowany... Tak nie wiedziałam jak bezpośrednio zachować się przy geju...
Roberto poznał moją historię o mężu alkocholiku, o apodyktycznej teściowej, wie, że mam synka... Ale z bólem serca stwierdzam, że z tego bloga dowie się jeszcze więcej...
Korespondencja nabierała na sile, znosił moje humory, pocieszał, wspierał i tłumaczył spokojnie, że nie muszę tak żyć... Bywała masa wiadomości na poczcie, sama się dziwię, że miał czas i ochotę na tą znajomość...
Dodaj komentarz