11.07. 21.30godz.
Mam serdecznie dość wszystkiego!
Nowa pracownica wzięła torebkę i zrezygnowała z pracy, bo nie pozwalałam jej palić ile by chciała. . . Czyli co chwilę!
Miała swoje warunki od początku, mieszała między Nami. . . Nawet, że musiała sprzątać jej przeszkadzało, na dodatek nie chciała oddać kluczy do sklepu i musiałam powiadomić kierowniczkę regionu. . .
Czeka mnie z Nią rozmowa w poniedziałek.
Także koło 20.00 dopiero skończyliśmy i wyszłam ze sklepu, a tu telefon. . .
Chwile się wpatrywałam w ten numer gdyż nie był zapisany, a znam go na pamięć...
Wystraszyłam się, że coś się stało...
Roberto dzwonił i chciał pogadać!
W sumie się ucieszyłam, chociaż rozmawialiśmy krótką chwilę.
Umówiliśmy się na drugą rozmowę.
Po powrocie do domu synka bolał ząbek.
Katastrofa!
Dałam syrop, się wykąpaliśmy i koło 21.30 juz leżałam w łózku z synkiem.
Rozmawiałam trochę z Łukaszem, znowu się na Niego pogniewałam.
Miałam już dość emocji na dziś i łzy same leciały po policzkach...