Rozdział 8
Moja jedna z wiadomości do Roberto gdy Adam pijany wyzywał o wszystko... Wysłuchał,poświęcił czas,uspokoił mnie...
Wiesz zawsze uważałam, że coś musiało się dziać... Żeby były następstwa, że poznanie nowych ludzi, to nie przypadek, że każda znajomość wpływa na Nasze życie...że nie ma przypadków... Że z jakiegoś powodu się poznaliśmy... Że może już tak mi ciężko i emocjonalnie źle..że ktoś musi mnie utrzymać na nogach, jak słabego, upadającego człowieka..
Może to niewiele znaczy, ale dziękuję za każdą chwilę z Tobą, za sms,za wiadomość... W tym całym bagnie jesteś iskierką nadzieii.
Wiem, że Przyjaciel nie lubi pochwał i słowa uznania nie są dla niego, ale żadne słowa nie są w stanie go docenić.
Tak od jakiegoś czasu uważam go za przyjaciela. Jest że mną w każdej sytuacji i nie zostawia mnie samej z problemem. Czyż nie tego oczekujemy od przyjaciół?
Moja znajomość z homoseksualistą była całkowitą tajemnicą,ale z czasem oprócz siostry dowiedziała się także przyjaciółka, a nawet mama. Nie wstydzę się Roberto.Wiem,że nikomu więcej nie mogę powiedzieć,bo miałabym piekło w domu i była wyklęta.Przecież to "chora i nienormalna " osoba. Oczywiście gdy powiedziałam Roberto, że przyznałam się do znajomości z nim, to pierwsze o czym pomyślał to czy nie będę miała przykrości i problemów z tego powodu... Najpierw inni, a później on... Mimo tak wielu przykrości, które go w życiu spotkały jest dobry dla ludzi. I mógłby zawstydzić nie jedną dewotkę.Jest człowiekiem wierzącym,ale przejmuje się losem innych.
Czasami mam wrażenie, że jestem sama ze wszystkim... Kolejna niedziela samotnie w kościele, spowiedź, bo chcę być bliżej Boga, a tam zdanie "dźwigaj swój Krzyż"... No dobra, moje "małżeństwo " do łatwych nie należy, psychicznie jest mi coraz ciężej, źle mi z tym wiecznym chlaniem i obelgami,a tu zero zrozumienia, zero wsparcia od księdza... To było przykre.
Dodaj komentarz