03.05. Wtorek
Byłam kompletnie uziemiona...
W kościele nie byłam, bo jak...
Od jutra mały będzie jeździł do szkoły z sąsiadką, a ja rowerem.
Marcin przyjechał i pompował rower.
Chodziłam cały czas nabuzowana i fest nagrzana.
Jowita jest kobietą, która zmaga się z nałogiem alkocholowym męża, jest u kresu sił, nie ma poczucia własnej wartości i na tym etapie swojego życia poznaje faceta... Idealnego...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Byłam kompletnie uziemiona...
W kościele nie byłam, bo jak...
Od jutra mały będzie jeździł do szkoły z sąsiadką, a ja rowerem.
Marcin przyjechał i pompował rower.
Chodziłam cały czas nabuzowana i fest nagrzana.
Dziś pracowałam krócej i wyprawiamy urodzinki dla dzieci.
Dwoje chłopców i dziewczynka, także już spokojniej niż w tamtym roku.
Trzy godziny razem się bawili.
Synek dostał nerkę z pumy i z tego prezentu najlepiej się ucieszył.
Rozpoznaje już niektóre marki i bardzo Go cieszy jeśli ma coś firmowego.
Wcześniej Nas nie było na takie luksusy stać.
Po zakończeniu imprezy babcia namówiła wnuczka, aby kupił sobie firmowe buty do tego.
Na urodziny już dostał czapkę z pumy.
Pojechałam z synkiem i ledwo ustałam pod sklepem...
Biegi przestały mi reagować.
Zadzwoniłam do brata i po kilku minutach przyjechał z Wiktorią.
W sklepie nic nie kupiliśmy, bo już zamykali.
Byłam wściekła na mamę, na samochód, na Marcina, że Go nie ma, że ze wszystkim jestem sama.
Brat wracał kijanką.
Wziął ją na kanał, ale się okazało, że poszła cała skrzynia biegów.
Cała skrzynia około 300 zł, plus oleje i płyny i niechby robocizna 1500 zł nie moje...
Ryczałam z nerwów.
Byłam wściekła jak osa.
Wyprawiałam synkowi urodzinki dla rodziny.
Goście przyszli na dwie tury.
Synek zebrał sporą część pieniędzy.
Marcin był chwilę na obiedzie.
Mieszka z rodzicami zatem ma obowiązki, a przyjemności to już najlepiej, żeby nie miał.
I dzień świąt.
Wszyscy spędzaliśmy je tutaj w domu.
Były prezenciki dla synka.
Było wesoło i rodzinnie.
II dzień świąt...
Synek spędzał u ojca, ja byłam z Marcinem u Jego rodziców.
Byliśmy na cmentarzu u Jego dziadków.
Spokojny dzień w domu z synkiem.
Po obiedzie byli goście.
Mamy brat z żoną, przywieźli zaproszenie na komunię córki.
Trzymają sztamę z siostrą i szwagrem Adama.
Zatem zaprosili mnie i synka...
Na tym koniec.
Siostra ma z osobą towarzyszącą, brat z dziewczyną z imienia...
Specjalnie każdy inaczej, żeby nikt nie przyjechał.
Odjeżdżali i od razu powiedziałam, że nie przyjadę.
W niesmak im było.
Tydzień po nich mamy zaproszenie całą trójeczką też do brata mamy i tam chcemy jechać.
I nie zamierzam się wstydzić Marcina.
Na drugi dzień zaś trzecie przyjęcie i też zaproszenie mamy wszyscy...
Nie każdy umie zaakceptować, że żyje dalej i układam sobie życie.
Niektórzy mają z tym problem.
Było mi trochę przykro i trochę się zezłościłam,bo jak to tak...
Marcin odwiózł syna.
Trochę zły, że po powrocie z pracy chwilę i musi odwieść syna.
Sam sobie winny, skoro nie odmówił tamtej pani.
Najgorzej się wścieknę jak Marcin nie pojedzie ze mną, a pojedzie po syna...
Pomijając fakt, że zostało Nam... 58 wspólnych dni...
Co dalej...
Trochę będzie to przypominało rozłąkę jaką mają inne pary gdy jedno wyjedzie za granicę.
Wszyscy wiemy, że nie zawsze wszystko się udaje.
Jestem zazdrosna i wiem, że zjednuje sobie ludzi mój Facet, ale spotkanie z doskoku...
Nie wszystko jest dane na zawsze...
Stale powtarza, że mnie kocha najbardziej, bardzo mocno...
Czy miłość wszystko zwycięży, wszystko przetrzyma...
Czy tak jest???