Dziś pracowałam krócej i wyprawiamy urodzinki dla dzieci.
Dwoje chłopców i dziewczynka, także już spokojniej niż w tamtym roku.
Trzy godziny razem się bawili.
Synek dostał nerkę z pumy i z tego prezentu najlepiej się ucieszył.
Rozpoznaje już niektóre marki i bardzo Go cieszy jeśli ma coś firmowego.
Wcześniej Nas nie było na takie luksusy stać.
Po zakończeniu imprezy babcia namówiła wnuczka, aby kupił sobie firmowe buty do tego.
Na urodziny już dostał czapkę z pumy.
Pojechałam z synkiem i ledwo ustałam pod sklepem...
Biegi przestały mi reagować.
Zadzwoniłam do brata i po kilku minutach przyjechał z Wiktorią.
W sklepie nic nie kupiliśmy, bo już zamykali.
Byłam wściekła na mamę, na samochód, na Marcina, że Go nie ma, że ze wszystkim jestem sama.
Brat wracał kijanką.
Wziął ją na kanał, ale się okazało, że poszła cała skrzynia biegów.
Cała skrzynia około 300 zł, plus oleje i płyny i niechby robocizna 1500 zł nie moje...
Ryczałam z nerwów.
Byłam wściekła jak osa.