27.04. 9.50 godz.
Poniedziałek
Adam dzwonił, chciał się spotkać... Mówił, że ma sprawę, a jutro to nieaktualne, bo go nie będzie...
Boże jak ja się wystraszyłam... Tak mnie brzuch rozbolał, że mdłości dostałam...
Auto nie odpala. Wina akumulatora. Brat dziś się tym zajmie. Był ładowany, ale i tak trzeba kupić nowy.
Latałam po domu z telefonem i myślałam co zrobić...
W tym czasie Roberto się odezwał... Myślami Go ściągnęłam...
Napisałam, że się denerwuję i co Adam powiedział.
Od razu zadzwonił...
Nie chciałam w pierwszej chwili odebrać...
Odebrałam...
Wpajał mi, że nie mam się zadręczać,że mam się odciąć od tego myślami... I przekonywał do przyjęcia pomocy w formie adwokata...
Są ludzie, którzy wstydzą się przyjąć jakąkolwiek pomoc ... Jak to Przyjaciel zauważył ja do Nich należę... Nie lubię rozmawiać o pieniądzach... Prawda w stu procentach...
Czasami nie dobrze mieć Przyjaciela doktorka... Jak wyjedzie mi z moim portretem psychologicznym... To aż wstydzę się co o mnie myśli... Jaka jestem "dziwna" i z jakim "czubkiem" się zadaje...