Piątek
W pracy było dobrze, do póki nie dostałam wiadomość od koleżanki , która wcześniej tu pracowała, że opisują na spotted Nasz sklep...
Rozkręciła się afera i dwie byle pracownice oczerniały mnie w necie...
Padły wyzwiska...
Poinformowałam szefową...
Z minuty na minutę robiło się coraz gorzej...
Zaczęłam już nawet popłakiwać...
Marcin był przy mnie całe popołudnie.
Wkurzył się i z Łukaszem zaczęli mnie bronić...
Wywołało to istne piekło...
Lawina ruszyła...
W pracy... dziwnie się czułam z tymi wszystkimi ludźmi.
Od czwartku mamy nową pracownicę.
Kamila jest panienką z dzieckiem, ale ma poukładane w głowie.
Słucha się i ogarnia kasę...
Po wyjściu Kamili rozpłakałam się w sklepie i siedziałam do 18 gdzieś i Marcin mnie pocieszał.
Już byłam w aucie jak dostałam wiadomość od Patrycji, że mam wejść w komentarze...
To, co przeczytałam spowodowało u mnie taki szloch...
Magda wyzywała mnie od wielorybów na forum...
Załamana wróciłam do domu.
Rozmawiałam z Mamą i się też popłakałam.
Jadłam obiad i Mama zaproponowała, że mogę jechać do Marcina głowę przewietrzyć...
Byłam mega zaskoczona, ale Marcin był ogromnie oszołomiony, że jestem, że mama mnie puściła...
Marcin przygotował sobie kolację, miał przygotowane świeczki.
To było miłe.
Posiedzieliśmy, wypiliśmy herbatę...
I nawet była mała przyjemność... Dla mnie...
Wieczorem komentarzy przybywało...
Załamana totalnie byłam.
W nerwicę wpadłam znowu...
W obsesję i paranoję...