12.45.godz.
Czasem trzeba coś zburzyć,aby zbudować coś nowego... Lepszego... Trwalszego...
Już pisałam raz o burzeniu...
Tylko, że to nie ja zburzyłam wszystko...
Ja tylko próbuję zapewnić synkowi dom bez krzyków i awantur...
Odnośnie moich myśli o sobie...
Ostatnio usłyszałam, że zawsze stawiam siebie na końcu... Że umniejszam siebie...że sama traktuję siebie jak takie zero...
Jest tak, nie oszukujmy się...
Nie jest mi łatwo zmienić myślenie o sobie...
Chyba każda kobieta,która była w takiej sytuacji jak ja... Która dzień dnia słyszała obelgi i narzekanie... W końcu sama w to uwierzyła...
Wszystko i wszyscy są ważni tylko nie ona sama...
Jak to doktorek powiedział, to trwało latami i ani On, ani blog mi w tym nie pomogą bez wsparcia psychologa.
Mama i Roberto namawiają mnie na wizytę u fryzjera, jak będzie otwarte. Zawsze to jakaś przyjemność...i chwila uśmiechu...
Broniłam się i nie chciałam, ale przecież raz mogę iść i uśmiech to nic złego i chwilą radości...