27.12.
Niedziela
Synek po śniadaniu pojechał do ojca.
Ja umówiłam się z Łukaszem u Niego w Kościele.
Zawiozłam Mamę do Nas do Kościoła i pojechałam.
Msza się zaczęła, a Jego brak.
W końcu i Msza się skończyła i Jego dalej nie było.
Był SMS, że Jego nie będzie i tyle!
Byłam tak wściekła, że napisałam Mu, że ma się do mnie nie odzywać.
Czułam się jak kretynka, miałam ochotę płakać.
Wieczorem wyjaśnił, że dzieci ,które miał pod opieką się rozchorowały.
I tak źle do mnie podszedł!
Na dodatek Adam prawie godzinę się spóźnił.
Byłam tak wściekła!
Miałam się z Nim!