Rano Adam przyjechał ponownie po syna i spytałam się czy jeździ legalnie.
Śmiał się, ale pokazał prawo jazdy i się chwalił, że zdał za pierwszym...
To się zdziwiłam, że jednak ma jakieś zdolności...
Niby nie tylko takie.
Synek wsiadał do auta to jeszcze odpowiedział Adam, że zawsze mogę zadzwonić na policję, żeby go sprawdzili.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że jeszcze będzie odpowiednią okazja, że sam się wsypie.
Oj wkurzył się.
Mama też, że niby po co mi to czy ma prawko.
Czy nikt nie rozumie, że wozi moje dziecko?!
Byłam w kościele, później z mamą obiad robiliśmy.
Koło 15 przyjechał Marcin.
Byliśmy na lodach gałkowych.
Marcinek trochę mnie pomaltretował😉
W biały dzień ehh...
Wczoraj eks miał panią Judytę do sprzątania domu...
Dziś jak synek wrócił, to opowiadał, że grali w jakąś grę i w karty, że basen z Nim ojciec rozstawił, że niby Judyta powiedziała, że mają jechać do Maka...
Nocowała tam...
Byłam w takim szoku, że nie mogłam zapanować nad sobą...
Trochę się siłowałam z Marcinem...
Nie rozumiem tego...
Jakim cudem zdał rzekomo za pierwszym...?
Jakim cudem układa sobie życie, gdy moje zamienił w piekło...?
Jakim cudem obca baba się szlaja po chałupie, w której to ja musiałam na wszystko zapracować wywalaniem gnoju...?
Jakim cudem im nie wstyd przesiadywać w miejscu, w którym to nawet kanapa i wiele innych mebli jest od mojej mamy...?
Jakim cudem się podnosi...?
Łajza jedna!
Huj pojebany!
I zachwyt syna, że dziś nawet było fajnie!
Jakoś dwa tygodnie wcześniej też było widzenie i stary nie zrobił kompletnie nic, żeby synek był zadowolony!
Porażka!
Dramat!
Syn na pytanie moje czy będzie chciał jechać do taty, odpowiedział, że nie wie!
Wcześniej zawsze była tylko jedna odpowiedź... Nie!
Co tu się kurwa wyprawia?!
Ja się pytam?!