06.06. Poniedziałek
Marcin powiedział, że były zamówione kwiaty za 100 zł, ale odwołał to w złości...
Dziwnie się poczułam.
Ja miałam kupioną saszetek na ramię oraz drewnianą szkatułkę, a w niej kilka wyznań bardzo ważnych.
Myślałam, że nie pojedziemy, bo miałam zawirowania w pracy, ale na 15 udało się dotrzeć.
Wręczył prezent i nic...
Czekam, może później...
Następnie poszliśmy na dwór.
Chłopcy pracowali, ja Im towarzyszyłam.
Mama Marcina też była zdezorientowana jak moja wczoraj.
Kolo 18 byliśmy przebrani u Marcina.
Przyznałam w końcu, że liczyłam chociaż na jednego kwiatka, czekoladki... Cokolwiek kurde!
Widział, że było mi przykro z tego powodu.
Wyznał, że mimo iż zadałam Mu ból ,to chce, żebym została kiedyś Jego żoną.
Zaskoczył mnie i to bardzo.
Co nie zmienia faktu, że czułam, jakby był ze mną za karę.
Pożegnaliśmy się tak sobie...