Prawie się złożyło, że miałam wolne w pracy i mogłam jechać na rozprawę z Marcinem do Żyrardowa.
Rozprawa dotyczyła kontaktów, ograniczenia praw i paszportu.
Marcin bardzo się denerwował, to było widać.
Mimo, że starałam się Go trzymać na duchu.
Mama wiedziała, że chce jechac z Marcinem.
Spakowałam kanapki i herbatę w plecak z wakacji.
Ja zrobiłam staranny makijaż, ubrana byłam w czarną, koronkową bluzkę i białą, jeansową spódniczkę.
Oczywiście włosy miałam rozpuszczone i opaskę na głowie.
Sandałki brokatowe i bransoletka na nodze...
Miałam przewagę, bo wiedziałam, że czeka mnie spotkanie z Igą...
Zajechaliśmy wcześniej przed sąd.
Dostałam kluczyk do auta i gdy zajechał adwokat Marcina poszli do sądu, a ja postanowiłam się przespacerować w pobliżu.
Dzięki temu widziałam Igę z jej facetem jak zajechali.
Wysiadła a auta i byłam w szoku...
Sama do siebie powiedziałam, że wygląda strasznie...
Włosy ciemne, ubrana w jeansy i koszulę jeansową, w adidasach, ale najbardziej rzuciło mi się w oczy, że była ogromna, grubsza ode mnie...
Jak mijał mnie ten, jej fagas, to jeszcze się za mną obejrzał...
Miałam satysfakcję, że niedługo się dowie z kim jestem i wtedy minka mu zrzędnie.
Pojechał z małym do domu.
Pokręciłam się trochę po mieście i chciałam skorzystać z toalety, więc weszłam do sądu z zapytaniem czy mnie ochroniarz wpuści, ale swoją maseczkę oddałam Marcinowi i musiałam iść do sklepu po drugą.
Gdy już zaopatrzona w maseczkę weszłam do sądu to był inny ochroniarz.
Nie chciał mnie wpuścić, ale zlitował się, bo byłam z daleka i wytłumaczył gdzie są toalety.
Wchodziłam po schodach i wtedy natchnęłam się na Igę, Marcina i adwokatów.
Specjalnie się odezwałam, aby wszyscy słyszeli... Jak poszło Kochanie?
Tamta słyszała na bank...
Skorzystałam z toalety i zeszliśmy na dół.
Marcin mógł zabrać małego na godzinę.
Stali obaj przy małym, Marcin podszedł, a ja stałam w tyle...
Obserwowałam wszystko...
Adrianek w końcu podszedł do Marcina, dał Mu rękę i razem szliśmy do auta.
Zaproponowałam chłopakom lody, wszystkiemu przysłuchiwali się tamci państwo...
Czułam, że obserwowali mnie na całej lini...
W pewnym momencie Marcin przełożył fotelik z lewej ręki do prawej, bo Adi szedł sam do auta, to wykorzystałam ten moment i oboje złapaliśmy się za ręce...
Ci za Nami szli w milczeniu, ale w aucie ostro gestykulowali...
Poszliśmy na lody i później chwilę pilnowałam małego, bo Marcin poszedł do sekretariatu.
Goniliśmy szpaki na trawniku i Adi sam wołał do mnie -ciociu...
Byłam zaskoczona...
Odwieźliśmy małego, to Iga cały czas Nas obserwowała...
Wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi.
Marcin nie ma ograniczonych praw.
A to najważniejsze...