09.05. Niedziela
Synek pojechał do Taty...
Ja się wyszykowałam i zawiozłam Mamę do kościoła.
Przyjechał Marcin i wypiliśmy kawę.
Byliśmy jeszcze na cmentarzu i pojechaliśmy na wycieczkę.
Miejsce, które wybrałam, bo miałam wybór... Było miasto Toruń.
Spacerowaliśmy, mamy kilka zdjęć razem i mam osobno.
Kupiliśmy sobie takie same breloczki i mam magnesik pierniczka dla synka.
Marcin kupił małemu wielką kredkę.
Sam chciał.
Zjedliśmy tortille w aucie i jeszcze pojechaliśmy do mieszkania Marcina.
Na powrocie dał mi kierować swoim Audi.
Znowu czekała na mnie niespodzianka...
Dostałam kwiatki...
Wczoraj magnes do auta...
Byliśmy w mieszkaniu może dwie godziny...
Był tak podniecony, że szybciutko się Nim zajęłam...
Dwa razy pragnął moich pieszczot.
Odwiózł mnie do domu.
Taka sexowna byłam, że nawet faceci z naprzeciwka mnie podziwiali hehe...
Po powrocie pojechaliśmy odebrać Mamę z lodziarni i odwieźliśmy Ją do domu, a sami pojechaliśmy na ruiny.
Marcin już czekał.
Sam wręczył kredkę synkowi.
Znowu wygłupy na ruinach.
Miałam buty na obcasie, a synek chciał zejść stromą ścieszką co jest dalej.
Dlatego zeszli sami faceci i mały nawet podał rączkę Marcinowi.
Dziwnie się czułam.
Wrócili zmęczeni wyścigiem.
Synek znowu zmęczony, ale szczęśliwy.