Zostałam poproszona o przedstawienie biografii Przyjaciela.
Zakładając bloga chciałam wylać swoje emocje, uporządkować życie, przedstawić ludziom jak mogą się podle zachowywać wobec innych...
Przedstawić Wam problemy, z jakimi muszą się borykać inni...
Zatem skoro blog może komuś jeszcze pomóc...
Zgodziłam się...
Roberto jest Polakiem o zmienionym imieniu. Wychowywali Go rodzice, którzy mieli dom, majątek,firmę dobrze prosperującą, lokaty, samochody,dobre ubrania... Przepych i bogactwa...
Co niedzielna msza św. Obraz szczęśliwej, ułożonej i przykładnej rodzinki... Normalnie sielanka dla sąsiadów... Czego się nie robi na pokaz...
Roberto miał się dobrze uczyć, gdyż rodzice wymyślili obie, że zostanie księdzem... Szacunek całego miasteczka i proboszcza gwarantowany...
Jako dziecko doznał miłości,szacunku i wsparcia tylko od swojej Babci. Była Jego przyjaciółką, powierniczką, opoką i sensem życia...
To właśnie Babci jako 14 latek przyznał się,że jest homoseksualistą...
Co wtedy czuł... Jakie miał myśli o sobie, jak ciężko Mu było się odnaleźć w tej sytuacji...?
Znał podejście rodziców do homoseksualistów i wiedział, że w ich domu nie ma miejsca na tego typu dziwactwa, fanaberie i choroby...
O swojej orientacji Roberto powiedział także swojemu Przyjacielowi Mateuszowi. Trzymali się razem, jedli obiady u Babci Roberto, spędzali czas z Mamą Mateusza. Pani Danusia traktowała Roberto jak syna. Dażyła Go miłością i zawsze się Nim opiekowała.
Mimo, że Mateusz także miał trudne dzieciństwo i wiele doświadczył... Stał murem za Przyjacielem i nie zostawił Go nawet gdy dokuczano Roberto w szkole... Stanął w Jego obronie i pobił chłopca, który Mu dokuczał...
O Mateuszu innym razem...
Babcia Przyjaciela także znała poglądy rodziców wnuka i wiedziała, że będzie lepiej jeśli nie wyjawi prawdy...o swojej orientacji.
Obrazek dziecka bawiącego się na wsi, brudnego i szalejącego nie pasował do tej idylli. Dlatego rodzice Roberto odcięli dziecko od Babci.
Gdy Przyjaciel wszedł w wiek dorosłości postanowił się przyznać rodzicom, że jest gejem...
To,co wydarzyło się później... Nawet mi ciężko to opisać... Ale miało być wszystko...
Zatem rodzice zareagowali wybuchem i agresją... Ojciec Roberto Go pobił... Miał rozbitą czaszkę, znalazł się w złym stanie fizycznym i psychicznym w szpitalu.
Nikt Go nie odwiedził... Wszyscy Go zostawili, odwrócili się od Niego...
Już nie było sąsiadów, gości, którzy, stale odwiedzali Ich dom...
Następnie chłopiec,który miał wszystko został bez niczego...
Tak, rodzice wyrzucili Go z domu! Jak stał!
Co za bestialstwo! Nie zdali egzaminu na rodziców!
Z dnia na dzień został bezdomny...
Dobrze, że maturę świetnie zdał, to była Jego lokata na przyszłość...
Tułał się po ulicach, spał na dworcach, w parkach...
Wyjechał za granicę... Sam w nieznane...
Czuł przerażenie,osamotnienie,wewnętrzny ból... Psychicznie się załamał...
Miał próbę samobójczą...
Boże jak mi ciężko o tym pisać... Muszę z przerwami,bo nie daję rady.
Poznał księdza,ale zupełnie innego niż tamtego proboszcza, który kazał Mu się leczyć...
Ksiądz, którego poznał był otwarty, tolerancyjny, szczery i nie dyskryminował ze względu na orientację... Był wsparciem i służył pomocą oraz dobrym słowem. Są Przyjaciółmi po dzień dzisiejszy. ..
Młody zagubiony mężczyzna, który znalazł się w obcym kraju, nie znający języka, ani nikogo kto mógłby Mu pomóc w jakikolwiek sposób...
Spał byle gdzie ,jadł co popadło ...
To musiało być straszne i musiało Mu być cholernie ciężko, że rodzice i cała rodzina miała zupełnie wszystko... A On nie miał wogóle nic... Nikt o Nim nie pamiętał, nikt nie pomógł... Zapomnieli o Nim, wymazali ze swej pamięci...
Pracował jako opiekunka do dzieci, jako barman... Z czasem zaczął lepiej zarabiać, studiował medycynę,przyznano Mu stypendium... Wynajął sobie kawalerkę...
Zaczął wychodzić na prostą dzięki swojemu uporowi i ciężkiej pracy...
Dostał się na staż w dobrym szpitalu... Zyskiwał uznanie współpracowników... Uczył się języka...
Jest lekarzem onkologii dziecięcej, więc cierpienie ludzi, rodziców żale i ból oraz płacz dzieci nie jest Mu obcy...
Po stracie pierwszego swojego pacjenta wybrał się na plażę i rozmyślał...
Tam zaczepił Go młody chłopiec wtedy siedemnastolatek...
Roberto wpadł Mu w oko... I tak chodził i wychodził sobie względy u doktorka... Przychodził do Niego do szpitala...
Zamieszkali razem...
Z czasem życie Roberto zaczęło przypominać "normalność"...
Poznał braci i rodziców Rubena... Zyskał rodzinę, której nigdy nie miał...
Ukończył studia, zaproponowano Mu posadę lekarza... Doceniono Go...
Kupił sobie dom i zaczął stawać na nogi...
Całe swoje życie miał kontakt z Mateuszem i Panią Danusią...
Po dwudziestu latach matka się z Nim skontaktował i dowiedział się o ciężkiej chorobie ojca...
Po tylu latach wrócił do kraju, do tych ludzi...
Nocowali u Pani Danusi... Nie było to miłe powitanie ze strony Jego krewnych...
Zmierzył się z przeszłością...
Po trzech miesiącach od śmierci ojca dowiedział się o samobójstwie matki...
Jest wrażliwym człowiekiem, o dobrym sercu... Kocha zwierzęta, ma swoje kaczki i gęsi, hoduje mini zoo :-)
Uwielbia czytać o ptakach książki we wszelakich językach... To Jego pasja i hobby... Z uśmiechem na twarzy opowiada o swoich pupilach :-)
Najważniejsze,ze wychodzi na prostą i ma ustaloną datę ślubu...
Osiągnął wszystko dzięki sobie i dziś jest szanowany, lubiany i poważany ...
Mimo, że jest gejem i wszyscy o tym wiedzą...
Mój przekaz...
Tolerancja to miłe słowo, łatwo JE wypowiadamy... Ale nijak to się ma do rzeczywistości...
Oceniamy ludzi, zatruwamy Im życie...
Ukrywają się z emocjami...
Sama po sobie wiem, że udawanie szczęśliwego, "normalnego" jest ciężkie...
Nie można być sobą... Bo boimy się co ludzie powiedzą...
Geje to też ludzie... I też mają uczucia...