20.50 godz.
Dzień dobiega końca...
Siostra pojechała koło 15.
Poukładałam przywiezione synka ciuchy w szafie.
Całą resztę dnia przeleżałam na kanapie...
Może Pani psycholog miała rację, że spotkania z Adamem i Jego atak wyczerpują mnie psychicznie i fizycznie...
Jak wczoraj się śmiałam, dusza towarzystwa tak dzisiaj popołudniu nie było mnie dla nikogo...
Kompletna beznadzieja...
Zaraz się kładę spać...