Jedna ciocia moja załatwiła telewizor do oglądania bajek dla małego, druga ma trochę starszego syna, więc obiecała podać ubranka...
Coraz więcej osób się o tym dowiaduje,że odeszłam, że to dzięki Adamowi i jego rodzinie zostałam bez niczego...
Rodzina moja w znacznej wielkości jest za mną i powtarzają, że dobrze zrobiłam, że się męczyłam, że tylko ja się starałam...
Rozejście to nie wstyd i nie hańba dla tych, którzy znają sytuację...
To tylko dla moich oprawców dopuściłam się rysy na ich rodzinie... Tak "świętej i cudownej" ...
Kto będzie miał rozum i połączy fakty, nie oceni, nie oczerni, a nawet zrozumie...
Najważniejsze,że mam wsparcie Rodziny i Przyjaciół... Muszę o tym pamiętać...
Nie będzie łatwo być pierwszą rozwódką w rodzinie...
Ale to chyba tylko ja tak o sobie myślę... W gorszej kategorii...
Nikt nic takiego nie powiedział, ani nie dał nic takiego do zrozumienia.
W następny weekend synek ma urodziny:-)
Adam jeszcze nie wie, że tutaj będą urodziny, i że będzie mógł przyjechać bez mamuśki. To mu się nie spodoba...
Dziś pytał w wiadomości o synka, jak Mu w kwarantannie ?
Specjalnie chciał mi dowalić, że nie siedzi w swoim domu...
Byliśmy już do południa w piaskownicy i po południu z powrotem.
Muszę uważać, bo teście kręcą się w pobliżu, a i nie wiem czy Adamowi nie odwali porwanie dziecka.
Do sprawy w sądzie ma prawo siedzieć z jednym rodzicem.
Adam nadal wierzy, że wrócimy do domu, jak mi przejdzie nerw...
Każdy powtarza, że piekło murowane...