wpis 22
20.20
Dziś na własne życzenie mogłam stracić Roberto...
Nie wiem czy rzeczywiście byśmy wytrzymali bez siebie chociaż parę dni,ale jedno jest pewne... Oboje byśmy cały czas myśleli i tęsknili za sobą...
Samo czytanie słów pożegnania było bolesne... Ale świadomość, że moglibyśmy się więcej nie usłyszeć zraniła moje serce... Tylko, że ja także zraniłam Go swoją obojętnością i "służbową" korespondencją...
Mimo, że to był trudny czas... Wyznał mi coś pięknego! I to zachowam dla siebie póki co :-)) 💗
22.00
Hm... To jutro czeka mnie dłuuuga rozmowa... Przebieg...? Roberto będzie nadawał ile znaczę i co czuje i może troszkę przemówi mi do rozumu... Na jak długo, nie wiem.
Przyjaciel jest zawsze spokojny i opanowany... Jedynie sporadycznie zdarza Mu się "podnieść ciśnienie"... Gdy się martwi o mnie i synka,a wie, że w domu coś się dzieje.
Niedziela przebiegła dobrze. Byłam u Mamy po południu. Miewa się dobrze. Chociaż w miasteczku oddalonym od mojego miejsca zamieszkania raptem 6km stąd jest już 15 przypadkow koronawirusa... Brzmi to nie tak strasznie jak statystyki u Roberto, ale z każdym dniem boję się bardziej...
Nie wiem kogo Bóg oszczędzi... A kogo zabierze do siebie? Czy zabierze mi kogoś, kogo kocham, czy zabierze... mnie? Boję się,ze kogoś stracę, ale boję się także gdyby mój synek miał zostać sam... Z tym... Adamem... Maluszek to jest moje największe Szczęście i mój Skarb...
Ze łzami w oczach stwierdzam,że ludzie powinni być życzliwi dla siebie i nie powinni utrudniać sobie życia...ale to moje pisanie, a w realu jest różnie...
Wiecie,ze jak byłam u Mamy to był wujek chory na raka w odwiedzinach i powiedział mi komplement...że ładnie wyglądam. Miałam granatową spódniczkę i ładną bluzkę niebieską z haftowanym białymi kwiatami... A ja się speszyłam i nie wiedziałam gdzie oczy podziać... Wiem słabe... Nie umiem docenić komplementów i dobrego słowa...