Wpis 13
24 marzec Przyjaciel ma doła, próbuję rozweselić, rozmawiać, wysłuchać... Wszystko na nic...
Czasami człowiek wie, że nic nie może zrobić i to jest ten moment... Nawet wolę nie myśleć co by było gdyby mojego " Brzydala" zabrakło... Mało tego podczas rozmowy mimochodem przyznał się, że mając maskę, kombinezon,rękawiczki i Bóg wie co jeszcze to i tak ryzyko jest... Zamarłam chociaż udałam, że tego nie wzięłam do siebie... Czyli nic nie można zrobić :-( Wiem, że może przesadzam z tym prośbami i zamartwianiem się, ale na litość Boską On nikogo nie słucha! A ja chciałam tylko, aby pamiętał, że nie jest sam, że ma kogoś kto o Nim myśli, i że dla kogoś jest ważny!
Wtorek 24 Umyłam dwa okna w domu, wyprałam firanki. Rozmawiałam długo z Roberto. Czekał na telefon od Ordynatora odnośnie powrotu do pracy. To,co nastąpiło później było przykrym wydarzeniem. Roberto wraca do pracy i to na zakaźny! Przecież to jak czekanie na śmierć! Doktorek owszem chce pomagać, martwi się o wszystkich, ale do jasnej ch...ry jest tylko człowiekiem!
25 środa Mój doktorek postanowił przyjąć pod swój dach Przyjaciela... I stało się to prawdą. Realizacja wykonana. Oczywiście zero środków ostrożności,no tak bo po co?!
Podczas rozmowy przyznał, że nie muszę się obawiać o Nasze relacje i nie powinnam być zazdrosna... Pożyjemy, zobaczymy...
Przyznałam się,że kiedyś chciałam założyć blog i teraz chcę to zrealizować, że chcę napisać pamiętnik, wylać wszystko z siebie i przestać się wstydzić... Ostrzegałam, że będzie częstym gościem w opowiadaniu,wyraził zgodę. Ale Roberto nie byłby sobą gdyby nie spytał czy na pewno chcę, że to ryzykowne dla mnie i czy na pewno chcę ujawniać siebie...
Także realizacja planu "terapia" trwa...
Dodaj komentarz