Rozdział 11
Czwartek zaczął się bólem głowy i wszystko jest do bani... Cały czas chodzę i czytam wiadomość od Rubena... Zastanawiam się dlaczego to napisał, co na to Roberto, co chciał tym osiągnąć...? Zdołować mnie bardziej? To brawo udało się! Ja to jednak beznadziejna jestem... Załamałam się. Jednak wyrzuty sumienia były tak silne, że koło 10 napisałam wiadomość,że chciałabym porozmawiać,no chyba, że już nie należę do grona Jego znajomych... Oczywiście odpisał, że porozmawia, że nie zapomniał o mnie. Tak więc umówiliśmy się po pracy.
Czekałam na telefon z duszą na ramieniu... Kiedy usłyszałam Jego smutny i spokojny głos... A najgorsze było to, że dodatkowo stracił pacjenta, więc mój problem przy tym był...nie oszukujmy się banalny. Rozmowa była spokojna, smutna... Prosił,abym więcej tak nie robiła, że zraniłam Go i także uważa mnie za Przyjaciółkę.
Odbyła się następnego dnia kolejna rozmowa... Powolutku wracamy na dawne tory... Tęskniłam za Jego głosem, Naszymi rozmowami... Osoba, która ma Przyjaciela wie o czym mówię :-) I nie chodzi tutaj o to, że jest nieziemsko przystojny,bo chyba już dawno zaczęłam z Nim żartować i czuć się swobodnie jak z Przyjacielem, a nie z mężczyzną...
Dodaj komentarz