30.04. 7.05 godz.
Czwartek
Wczoraj wieczorem znowu męczyłam Roberto, że ma dać sobie spokój... On i Jego dwójka domowników... Nie mają czytać bloga,ani myśleć o mnie, bo to Ich bardziej przytłacza...
Nawet ma zapomnieć o mnie...
Żyć sobie spokojnie, bez zmartwień w tej swojej Hiszpanii, wieść szczęśliwe życie u boku Rubena...
Ja aby jestem rysą na tym obrazku... Ja zawsze jestem rysą na każdym obrazku... :-(
Niepotrzebne Im złe emocje...
Wystarczy,że ja jestem wszystkim przytłoczona...
Wpadłam w jakiś dół...
Chcę wszystkim oszczędzić cierpienia... Mimo, że mi samej cholernie ciężko...
Za dużo złego się dzieje w mojej głowie...
Znowu odciełabym się od świata...
Zamknęłabym drzwi do siebie...
Odgradzam się wielkim murem, bo tak czuję... Że wtedy zmartwienia będą tylko moje i nikogo nie dopuszczę, żeby ktoś cierpiał, smucił się lub płakał z mojego powodu..
Źle śpię... Mam w domu leki uspokajające od lekarza, ale ich nie biorę... Tylko w ten pamiętamy wtorek wzięłam jedną...
Po policzku płyną łzy...
Wszyscy, aby mają zmartwienia przeze mnie...
Zapowiada się ciężki dzień...
Dodaj komentarz