28.02. Niedziela
Rano pobudka.
Przygotowałam śniadanie.
Synek zjadł.
Ubrałam się i o 9. był Adam po synka.
Mówił, że też dziś o 18 przywiezie syna.
Tak więc makijaż, prostowanie włosów, ubrałam mini i pudrowy płaszczyk.
I z mamą do Kościoła.
Później przygotowaliśmy obiad i pozmywałam naczynia.
Następnie pojechałam na cmentarz.
I Marcin już czekał pod sklepem, bo z Nim umówiłam się na spędzenie kilku godzin.
Bardzo się ucieszył z tego faktu.
Najpierw siostra poprosiła mnie o podwiezienie obiadu, bo ma remont, więc Marcin się zgodził i pojechaliśmy.
Następnie pojechaliśmy na wycieczkę.
Jego miasto rodzinne i okolice...
Słuchaliśmy głośno muzyki, wygłupiałam się, rozmawialiśmy...
Marcin zabrał mnie w jedno miejsce i chciał zdjęcie ze mną.
To zrobiłam...
Na takim malowniczym pomoście...
Jak staliśmy na środku pomostu to leciały klucze ptaków...
Cała masa... Pięknie to wyglądało.
Marcin trzymał mnie często za rękę, lub przytulał jak mógł, całował...
I obiad w MC Donaldzie.
Jedzonko było na Jego koszt.
Nawet dla synka wzięłam małe jedzonko.
Było na prawdę fajnie.
Czułam się wyjątkowo, spokojnie, bezpiecznie...
Nawet pomyślałam sobie, że to fajny facet, taki czuły, troskliwy...
Czy byłabym z Nim szczęśliwa...
Marcin nie chciał się ze mną rozstać...
Synek co zaplanował to z Tatą wykonał.
Także wrócił szczęśliwy.
Dzień udany dla wszystkich.
Byłam na prawdę szczęśliwa...
Dodaj komentarz