18.04. Niedziela
Przygotowałam się do Kościoła i pojechałam z Mamą.
Chwilę po mnie do Kościoła wszedł Marcin.
Usiadł w ławkę obok mnie.
Nowe spodnie... Koszula...
No niczego sobie...
Chwilę rozmawialiśmy po Kościele i się rozjechaliśmy.
O dziwo Mama dobrze zareagowała widząc Marcina.
Siostra dotarła na obiad.
Wszyscy razem jedliśmy.
Brat sprzedał swoje auto i jeździł dziś moim.
Odrabiałam z synkiem lekcje.
Brat wrócił do domu i Mama zapytała się czy chce wychodne?
Byłam w totalnym szoku, bo nie zamierzałam wogóle pytać o wychodne tylko siedzieć w domu, a tu taka wiadomość dosłownie...
Zatem pojechałam na chwilę do Marcina.
Był zaskoczony jak powiedziałam, że ma otwierać drzwi, bo jadę.
Nie chciał jechać do rodzinnego domu.
Ułożył na mój przyjazd serduszko ze świeczek...
To było miłe i urocze.
Takie romantyczne...
Dodaj komentarz