16.02. Wtorek
Dziś już w skórkowych leginsach, czarnej koszuli że złotym zamkiem i jasnej futerkowej kamizelce jechałam do sądu.
Miałam ubrany mój nowy pudrowy płaszczyk.
Miałam nadzieję, że ostatni raz spotykam się z tym człowiekiem w sądzie.
Pod sądem nikogo nie było, więc spokojnie weszłam.
Pod salą czekali już Andrzej, Teresa i adwokat.
Oczywiście Teresa zaczęła wygłaszać swoje "mądrości"...
Gadać na mnie i moją rodzinę...
Stara jędza!
Założyłam nogę na nogę i udawałam, że mam to w dupie.
Na salę wezwali Andrzeja, to wszedł z adwokatem.
Po chwili poprosili Teresę i mnie.
To odezwała się, że mam iść w te bagno z Nimi.
Sędzia poprosił o dowody osobiste i potwierdzenie danych osobowych.
Teresa została, a ja zostałam poproszona, aby wyjść.
Strasznie się denerwowałam na korytarzu.
Pisałam z koleżanką co siedziała w sądzie piętro niżej.
W końcu zostałam i ja wezwana.
Teresa stwierdziła, że zostaje na sali.
Nie chciałam tego, ale chciałam zeznawać.
Zaczęłam mówić, to zaczęła się odzywać, zaprzeczać, wzdychać. ..
Sędzia ją upomniał raz, drugi i w końcu wyprosił.
Małpa twierdziła, że ja kłamie i wszystko to nie prawda.
Z takimi krzykami wyszła z sali.
Złożyłam moje zeznania, chociaż nie było to łatwe.
Rozpłakałam się pod koniec.
Andrzej wrzeszczał na mnie.
Sędzia go uspokajał. Też chciał go wyprosić z sali.
Sędzia podziękował za złożenie zeznań i zarządził przerwę.
Spytałam się czy mogę opuścić budynek sądu, po czym wyszłam z sali.
Powiedziałam tej Jędzy "do widzenia" i zbiegałam po schodach, kiedy zaczęła wyzywać mnie od zdzir!
Mówiłam, że nie jestem zdzirą, uśmiechnęłam się i opuściłam sąd.
Biegiem leciałam do wyjścia.
Miałam zarzucony płaszczyk, w ręku szalik i torebka i tak wybiegłam na ulicę...
Tam zaczęłam wyć. . .
Strasznie to wszystko zniosłam!
Stałam przy aucie i próbowałam się uspokoić.
Łukasz zrobił zakupy i wyszedł do mnie.
Przytulił mnie i próbował uspokoić.
Zrobiliśmy poźniej moje zakupy.
Byłam też w drogerii i spytać się o ubezpieczenie auta.
Odebrałam synka ze szkoły i byliśmy z moją mamą i babcią w kościele na adoracji.
Później synek pojechał do ojca, a ja pojechałam do Łukasza.
Nie poszedł do pracy.
Wypiliśmy po zerówce i były pieszczoty.
I powrót do domu.
Dodaj komentarz