14.04.
Środa
Patrycja też przyszła z rana.
Jeśli będę chciała, to mogę wcześniej wyjść...
Marcin przyjechał po 11.
Był załamany, mieszkania nie ma. Babka Mu odmówiła, w domu pokłócił się na dobre, ja jestem wściekła...
Ta Jego mina...
Musiałam jechać po zakupy, to pojechaliśmy razem.
Widział Nas Adama sąsiadka... Trudno.
Tylko zakupy, nie było czułości, ani trzymania za rączkę...
W sklepie była awaria to jeszcze na moment do pracy.
W końcu pojechaliśmy pod krzyż...
Wygłosiłam Mu kazanie, do samego końca trzymałam w napięciu, postawiłam ultimatum i w końcu powiedziałam, że ostatni raz i nie będzie więcej zmiłuj!
Miał łzy w oczach.
Wyraźnie Mu ulżyło.
Pojechaliśmy zjeść zapiekanki.
Mieliśmy oglądać mieszkanie, ale nie wypaliło.
Kupiłam sobie materiał na spódniczkę z eko skórki.
Przeglądałam jeszcze raz oferty mieszkań w mieście i postanowiliśmy jechać do domu, w którym nie byliśmy wcześniej.
Dla mnie było ok i po minie Marcina widziałam, że mamy to...
Ustalił z Panią, że jutro umowa i swoje rzeczy przywozi.
Także radości nie ma końca.
Ogarnęłam z Nim wszystko.
Był bardzo zadowolony i mi dziękował i przytulał.
Dodaj komentarz