02.04. Piątek
Do pracy pojechałam w jeansowej sukience z zamkiem, w białych adidaskach, na głowie opaska, makijaż pełny oraz rzęski.
W sklepie byłam godzinę.
Przyjechał Marcin. Zaraz się zbierałam.
Patrycja specjalnie powiedziała, że za godzinę się widzimy.
Śmiać mi się chciało...
Pojechaliśmy z Marcinem pod Krzyż...
Poprosiłam Go, aby się oddalił na chwilę.
Przygotowałam szampana i kubeczki oraz babeczkę ze świeczkami.
Stałam za otwartymi drzwiami, bo wiał wiatr i zawołałam Marcina do siebie.
Była mega zaskoczony.
Długo zanim pomyślał życzenie, ale świeczki zdmuchnął.
Następnie wyjęłam szampana...
Zaniemówił z wrażenia...
Wypiliśmy trochę szampana i powiedziałam o kolejnej niespodziance, że mam w sumie 6 godzin, a nie jedną.
Ucieszył się ogromnie, ale powaliłam Go tym wszystkim.
Postawiliśmy sobie wszystko na murku, zrobiłam kilka zdjęć.
A następnie odruchowo włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć, to Marcin ze mną...
Był przeszczęśliwy... Cały czas mnie przytulał i całował...
Nawet wyznał, że mnie Kocha...
Byliśmy później odebrać moje pismo od adwokata.
Padło pytanie gdzie jedziemy, to zaproponował Lubawę.
Zabrałam Go do parku.
Pogoda była cudna, świeciło słonko, działały fontanny...
Szliśmy do parku i usiedliśmy na ławce, to wyjęłam termiczny kubek z herbatą i kanapki ze serem swojskim.
Marcin był pod ogromnym wrażeniem, ale zjadł.
Później był spacer i kilka zdjęć.
Byliśmy razem w Kościele na adoracji.
Kupiłam pizzę na obiad i do domu.
Wróciłam do domu, ale mama z siostrą ogarnęły wszystko.
Janka zaczęła się wypytywać o Marcina i postanowiła, że jedziemy po prezent od zajączka.
Odwiedziliśmy sklep odzieżowy i przypadkowo kupiłam sobie kilka ubrań.
Bardzo się ucieszyłam.
Dla Marcina kupiłam w końcu bidon Nike, przyda się na Nasze wycieczki.
Później sprzątałam w domu.
Marcin w domu miał spinę.
Zadzwoniłam i rozmawialiśmy chwilę, nawet Janka skłdała Mu życzenia.
Humor Marcinowi wrócił.
Na szczęście...
Dodaj komentarz