01.11 Poniedziałek
Byłam zawieść Mamę z Babcią na mszę na 8.00.
Ja natomiast pojechałam na 10.00...
Było to towarzystwo, którego bym wolała uniknąć... ale od początku...
Do kościoła pojechałam w skórzanej kurteczce, czerwonej spódniczce ze złotym zamkiem z tyłu, w rajstopach czarnych w kropki i całość podkreślały długie, czarne kozaki...
Najpierw stałam za ławkami, ale usiadłam z tyłu.
Teresa ze starym usiedli w swoją ławkę, a czułam, ze Adam też tam gdzieś jest...
Moje zaskoczenie sięgało nieba, gdy na znak pokoju ujrzałam byłego w mojej ławce, trzy osoby dalej...
Poszłam do Komunii, jak gdyby nigdy nic.
Nawet nie spojrzałam na niego!
Serce mi tak kołatało.. .
Czułam się jak w potrzasku...
Po zakończeniu mszy od razu wyszłam do auta...
Ten czubek wyszedł zaraz za mną...
Czułam się jak wystraszony królik, na którego się poluje...
Ręce mi się trzęsły, nie mogłam otworzyć auta.
Tekst dupek cały czas mi się przyglądał...
Biegiem odjechałam...
Mama była zaskoczona tym co usłyszała.
Marcin też.
Pojechał na groby swoich bliskich.
Przyjechał po 16. i siedział z Nami cały wieczór, bo nie mogłam zasnąć...
Bałam się...
Dodaj komentarz